Ogólnoeuropejska awaria zasilania i infrastruktury, tzw. blackout, w ciągu kilku dni doprowadziłaby nasze społeczeństwo na skraj przepaści.
Na tak daleko idące braki w zaopatrzeniu nie są przygotowani ani ludzie, ani firmy, ani żadne państwo. Jesteśmy zanurzeni w niebezpiecznym i fałszywym poczuciu bezpieczeństwa.
Zastanówmy się jednak, jak bardzo realistyczny jest taki scenariusz i jakie miałby on konsekwencje.
Europejski system dostaw energii elektrycznej jest jednym z najbardziej niezawodnych na świecie. Jeśli weźmiemy pod uwagę ryzyko z matematycznego punktu widzenia, prawdopodobieństwo powszechnego braku energii jest bardzo niskie – w Europie przecież nigdy wcześniej nie doszło do podobnego zdarzenia.
Niemniej od lat rosną wymagania dotyczące bezpiecznej eksploatacji sieci, a wraz z nimi rośnie ryzyko wystąpienia zakłóceń lub awarii na dużą skalę. Powody tego są różnorodne. Począwszy od rynku energii elektrycznej, który nie zwraca uwagi na ograniczenia fizyczne, poprzez transformację energetyczną, ignorującą połączenia systemowe i wymuszającą wymianę poszczególnych elementów, aż po nowe zagrożenia wynikające z rozwoju połączeń międzysystemowych.
Pierwsza faza blackoutu
Zakłócenia w dostawie energii mogą się rozprzestrzenić na dużą część Europy w ciągu kilku sekund.
Prawdopodobnie zaś potrzeba tygodnia, aby cała europejska sieć połączeń znów funkcjonowała w dość stabilny sposób. To jednak tylko pierwsza faza przerwy w dostawie prądu, do której operatorzy sieci przygotowują się od lat. W innych obszarach, jako środek bezpieczeństwa, często stosuje się awaryjne generatory prądu. Mogą one jednak pokryć zaledwie ułamek rzeczywistego zapotrzebowania. Niestety mamy skłonność do przeceniania wydajności sieci oraz niedoceniania jej podatności na usterki.
Druga faza blackoutu
Zupełnie niedoceniana jest również druga faza przerwy w dostawie energii elektrycznej, aż do momentu przywrócenia stabilnego funkcjonowania usług telekomunikacyjnych (sieci telefonii stacjonarnej i komórkowej, internetu). Ze względu na spodziewane uszkodzenia sprzętu i przeciążenia, należy się liczyć z co najmniej kilkunastodniowym okresem powrotu do normalnego działania. Decydujący jest przy tym czas trwania awarii zasilania. Im dłużej potrwa przerwa w dostawie prądu, tym trudniejsze i dłuższe stanie się ponowne uruchomienie sieci telekomunikacyjnych. Jednocześnie nie będą jednak funkcjonować ani produkcja, ani logistyka czy dystrybucja towarów. Działać nie będzie również dostawa paliw. W sektorze logistyki dostaw istnieje po prostu zbyt wiele – często niedostatecznie uwzględnianych – zależności, w tym także wiele powiązań międzynarodowych.
Przykład
Do najsłynniejszego blackoutu w Polsce doszło 8 kwietnia 2008 r. w Szczecinie. Niekorzystna pogoda: opady śniegu i silny deszcz uszkodziły linie elektroenergetyczne odpowiadające za zasilanie całej aglomeracji. Od prądu odciętych zostało ponad 500 tys. ludzi, a miasto objął paraliż. Nie działały światła, nie funkcjonowały stacje benzynowe, urzędy i uczelnie, a ludzie musieli sobie radzić bez ciepłej wody i ogrzewania. Do pierwszych mieszkań prąd wrócił po 12 godzinach, w pozostałych częściach miasta blackout trwał jeszcze dłużej, a pełna naprawa sieci zajęła kolejnych kilka dni. Szacuje się, że koszt tej awarii to nawet 54 mln zł.
Trzecia faza blackoutu – z długimi restartami
Poważne szkody i całkowite zaprzestanie produkcji, przetwarzania i dystrybucji żywności spowodują kilkumiesięczne zatory w dostawach. Dlatego także w tej fazie należy się liczyć z długotrwałymi wznowieniami działania. Jak wynika z austriackich badań nad bezpieczeństwem, około 1/3 społeczeństwa przewiduje, że będzie w stanie samodzielnie zadbać o siebie przez maksymalnie 4 dni. Kolejna 1/3 jest w stanie wytrwać 7 dni. Rozpoczęcie szerszych dostaw żywności będzie jednak możliwe dopiero w drugim tygodniu.
Z reguły członkowie organizacji i pracownicy firm reagowania kryzysowego nie są lepiej przygotowani do sytuacji kryzysowej niż reszta społeczeństwa. Ale kiedy ludzie w sytuacji kryzysowej przebywają w domu i głodują, nie przyjdą do pracy w celu ponownego uruchomienia systemów dostaw lub zapewnienia opieki ratunkowej. I tak zaczyna się błędne koło.
Jak poprawić gotowość społeczeństwa do samopomocy?
Gotowość społeczeństwa do samopomocy jest podstawą wszystkich innych niezbędnych działań. Szybki powrót do normalności na szeroką skalę będzie możliwy tylko wtedy, gdy duża liczba ludzi będzie w stanie utrzymać się na powierzchni przez co najmniej 2 tygodnie. Brakuje jednak wiedzy na ten temat, ponieważ nie ma prawie żadnej komunikacji w zakresie ryzyka i bezpieczeństwa.
Często słychać powtarzane wypowiedzi „Nie chcemy niepokoić społeczeństwa”. Ale właśnie takie łagodzenie nastrojów prowadzi do przedwczesnej eskalacji i braku możliwości zapanowania nad nią. Samowystarczalne społeczeństwo jest nieodzowne w przypadku wszelkich zakłóceń w dostawach żywności i wydaje się warunkiem koniecznym do stworzenia stabilnego państwa.
Aby podnieść gotowość społeczeństwa do ponownego podjęcia środków bezpieczeństwa, konieczna jest otwarta i szczera komunikacja oraz szeroko zakrojona akcja informacyjna. Poczekajmy, czy kryzys związany z koronawirusem doprowadzi do trwałej zmiany w myśleniu.
Herbert Saurugg, MSc
Prezes Austriackiego Towarzystwa Zapobiegania Kryzysom
T +43 660 3633896
praesident@gfkv.at
www.krisenvorsorge.jetzt
Artykuł ukazał się w magazynie Spotlight “Bez energii ani rusz” we wrześniu 2020 roku.

Rudolf Schiel
Competence Center Manager Property
T +43 664 822 27 58