Ubezpieczenia na świecie nie są obojętne na zachodzące zmiany. Z jednej strony wpływają na nie te same czynniki, z którymi mierzy się cały świat: zmiany klimatyczne, pandemie, wojny i sankcje, inflacja, demografia, cyfryzacja i zmiany na rynku pracy. Jak globalne ubezpieczenia i reasekuracja dostosują się do nowych wyzwań i będą nawigować po burzliwych wodach XXI wieku?

Z drugiej jednak strony przesadą byłoby mówienie, że to “historyczny punkt zwrotny” dla branży ubezpieczeniowej. Mamy raczej do czynienia z ciągłymi zmianami, które łączą się m.in. z postępem technicznym oraz decyzjami zarządczymi, a te wyznaczają nowe kierunki rozwoju poszczególnych sektorów.

Już ćwierć wieku temu menedżerowie z branży ubezpieczeniowej mieli obawy dotyczące poziomu kosztów operacyjnych. Na przełomie wieków zbyt wielu pracowników administrowało umowami i sprzedawało ubezpieczenia tylko przy pomocy sterty papieru, ponieważ informatyka była daleka od pełnej automatyzacji. Odpowiedzią na to było łączenie firm, aby przynajmniej zmniejszyć koszty ogólne. Statystyki oparte na przeszłych składkach i wskaźnikach strat, metoda “spalania kosztów” uwzględniały tylko przeszłe straty, a modelowe obliczenia przyszłych scenariuszy strat były zbyt skomplikowane i niewystarczające. Firmy mogły zrekompensować tę sytuację jedynie stosunkowo wysokimi składkami, niższymi średnimi płacami i znacznymi zyskami kapitałowymi z powodu wyższych stóp procentowych.

Technologiczna transformacja świata ubezpieczeń

Gwałtowny rozwój informatycznych narzędzi biurowych w pierwszych latach nowego wieku przyniósł rewolucję (nie tylko) w kalkulacji ryzyka przemysłowego. Po raz pierwszy można było kompleksowo oceniać scenariusze NatCat i tworzyć prognozy, przynajmniej dla katastrof spowodowanych zjawiskami pogodowymi. Ogromny rozwój dostępu do internetu znacznie ułatwił zbieranie danych ze wszystkich części świata. Przyniosło to stabilność portfela, ponieważ ubezpieczyciele uzyskali lepsze zrozumienie kosztów roszczeń, których można się spodziewać w przyszłości.
 
Oczywiście szkody spowodowane katastrofami naturalnymi dalej rosną, zwiększa się częstotliwość i zasięg poszczególnych zdarzeń ze względu na zmiany klimatyczne oraz koncentrację ubezpieczonych dóbr na obszarach narażonych, takich jak gęsto zaludnione osiedla na wybrzeżach. Te zjawiska można jeszcze uwzględnić w kalkulacji składek. Jednak ekstremalne zjawiska pogodowe, które w ostatnich latach występują coraz częściej, budzą duży niepokój, gdyż ich skutki są bardziej długotrwałe niż pojedyncze zdarzenia. Przede wszystkim chodzi o wzrost temperatury, zwłaszcza w dużych miastach, oraz ogromne susze, które co roku pochłaniają liczne ofiary śmiertelne i niszczą mienie. Zwłaszcza w przypadku ryzyka rolniczego wyczerpuje się limit globalnych możliwości ubezpieczeniowych. Dlatego trzeba znaleźć inne sposoby rekompensowania szkód, często przez same państwa.
 
Branża ubezpieczeniowa jest zatem gotowa podjąć wysiłki niezbędne do realizacji celów klimatycznych z Paryża oraz innych działań określonych w prawodawstwie UE, takich jak rozporządzenie w sprawie taksonomii. Na razie działanie dźwigni polega na ograniczeniu inwestycji w firmy, które nie spełniają (lub już nie spełniają) wymogów taksonomii, a także na odmowie ubezpieczania takich ryzyk – najbardziej typowym przykładem jest obecnie węgiel. Strategia ta, znana jako “Net-Zero”, ma na celu zachęcenie do przejścia na nowe procesy wytwarzania energii i nowe metody produkcji w różnych sektorach przemysłu.

Zwiększona gotowość do podejmowania nowego ryzyka

W nowym tysiącleciu poczyniono również duże postępy w ograniczaniu ryzyka pożaru poprzez nowe, bezpieczniejsze procesy przemysłowe, ale przede wszystkim poprzez większą świadomość w przedsiębiorstwach w zakresie środków ochrony przeciwpożarowej. Był to jeden z głównych czynników napędzających tzw. miękki rynek w ciągu ostatnich dwóch dekad, który nie był jedynie wynikiem strategii handlowych ubezpieczycieli. Zadziwiające jest, że takie zachowanie rynku utrzymywało się tak długo, mimo że ubezpieczyciele borykają się ze stale malejącymi dochodami z inwestycji. Jednocześnie wyniki z wyłącznej działalności ubezpieczeniowej, określane przez “combined ratio” (składka minus szkody i koszty), stale się poprawiały.
 
Zwiększyło to również gotowość do przyjmowania ryzyk, które wcześniej były uznawane za nieubezpieczalne lub bardzo trudne do ubezpieczenia. Należą do nich wspomniane wcześniej zagrożenia naturalne, w tym trzęsienia ziemi, ale także coraz szersze rozszerzenie zakresu ochrony w ubezpieczeniach business interruption o ryzyka związane z łańcuchami dostaw. Obecnie wydaje się, że wciąż czekają nas nowe ograniczenia dotyczące czy to samego zakresu ochrony, czy też indywidualnych korekt składki. Stąd też możemy być świadkami powrotu do twardego rynku.
 
Te procesy transformacji w obszarach technicznych, związanych z ryzykiem, nie są jeszcze tak spektakularne. W rzeczywistości światowi ubezpieczyciele zastanawiają się, czy nadal powinni mieć taką samą strukturę jak w przeszłości – jako duże, kadrowe firmy, które obsługują cały proces biznesowy od pierwszego kontaktu z klientem do likwidacji szkód, od utrzymania wielkich biurowców, po kompleksowe przetwarzanie własnych danych. Szereg czynników zewnętrznych odpowiada za to, że bardziej prawdopodobny jest podział tych organizacji na małe, specjalne jednostki ze zwiększonym outsourcingiem. W zakresie działalności podstawowej zdolności produkcyjne są już przesuwane z powrotem do spółek specjalnych i outsourcowanych agencji underwritingowych. Inne obszary, takie jak zarządzanie budynkami lub przetwarzanie danych, są również odpowiednimi kandydatami do przeniesienia.

Transformacja ubezpieczeń a pandemia Covid-19

Pandemia Covid-19, która doprowadziła do różnych obciążeń finansowych na poszczególnych rynkach ubezpieczeniowych, zasadniczo zmieniła życie zawodowe poprzez upowszechnienie rozwiązań związanych z pracą w domu. Ubezpieczenia są szczególnie pracochłonnym sektorem gospodarki, ale mają tę wielką zaletę, że większość pracy nie musi być wykonywana w siedzibie firmy. Dlatego też rozwiązania typu home office staną się w przyszłości, przynajmniej częściowo, nową normą w światowej branży ubezpieczeniowej, ze wszystkimi tego konsekwencjami, takimi jak mniejsze zapotrzebowanie na powierzchnię biurową, bardziej wydajne systemy informatyczne i większe skoncentrowanie kierownictwa na kwestiach społecznych.
 
Jeszcze przed wybuchem pandemii trwały intensywne dyskusje, czy proces sprzedaży może zostać przeniesiony do internetu, podobnie jak w innych sektorach biznesu, co oznaczałoby drastyczną redukcję pracowników działów sprzedaży. Dotychczasowe ustalenia wskazują, że klient ubezpieczeniowy lubi poszukiwać informacji i ofert drogą elektroniczną, ale przy zawieraniu umowy ubezpieczenia nadal preferuje poradę osoby fizycznej. Można to tłumaczyć złożonością produktów ubezpieczeniowych, jak również tym, że większość osób zainteresowanych ubezpieczeniami woli powierzyć swoje wrażliwe dane człowiekowi niż maszynie. Możemy się jednak spodziewać, że przyszłe pokolenia “cyfrowych tubylców” będą coraz częściej zawierać umowy ubezpieczeniowe online. Dlatego też sektor ubezpieczeniowy również inwestuje w rozszerzanie swoich opcji online, na razie głównie w produkty, które nie wymagają wielu wyjaśnień. Liczba takich produktów może wzrosnąć również w bardziej tradycyjnych lub podstawowych obszarach ubezpieczeń prywatnych. Powszechny brak wykwalifikowanych pracowników może przyspieszyć tę transformację.
Doradcy ubezpieczeniowi nie muszą się jednak obawiać, że ich praca i stanowiska staną się przestarzałe. Wręcz przeciwnie: udzielanie fachowych porad dotyczących produktów nadal pozostanie ich głównym zadaniem – zwłaszcza w ubezpieczeniach korporacyjnych, gdzie rola doradcy będzie stopniowo przesuwana w kierunku oceny ryzyka i zarządzania ryzykiem. Dodatkowo, nadal będą oni świadczyć pewne usługi wspomagające.
 
Jak już wspomnieliśmy, w ostatnich dekadach ubezpieczyciele znacznie zwiększyli swoją gotowość do przejmowania nowych i dodatkowych ryzyk. Oprócz ryzyk w ubezpieczeniach majątkowych, nowe oferty w zakresie tzw. linii finansowych, pokryć takich jak D&O i Cyber, a nawet bardziej specjalnych rozwiązań są standardem, nie tylko dla dużych firm. Obecnie wydaje się, że następuje pewne przemyślenie, częściowo zapoczątkowane przez wojnę na Ukrainie. Ubezpieczyciele na nowo odkrywają możliwość mówienia “nie” pewnym ryzykom w skali całego kraju. Przykładem jest wyłączenie z ochrony ubezpieczeniowej całych terytoriów, takich jak Rosja, lub wycofanie się z pewnych narażonych sektorów, takich jak Cyber. Zasada, że “wszystko da się ubezpieczyć, o ile jest odpowiednia składka za ryzyko” zostaje odrzucona, gdy w grę wchodzą inne fundamentalne czynniki, takie jak zasady wymagane przez governance i compliance.
 
Inne wyzwania, w tym obecna inflacja i utrzymujące się niskie dochody z inwestycji, które w najbliższej przyszłości prawdopodobnie również nie będą nadążać za inflacją, nie są szczególnie trudnymi wyzwaniami. Albo istnieją już od dłuższego czasu, albo wciąż powracają. Branża ubezpieczeniowa nauczyła się z nimi żyć i nadal jest w stanie co kwartał przedstawiać bardzo dobre wyniki ekonomiczne.
 
Podsumowując, transformację w branży ubezpieczeniowej najlepiej można opisać obrazem: uczestnicy rynku przechodzą ewolucję od wielkich tankowców, które operują z wieloma marynarzami i korzystają z map nautycznych wykonanych z papieru, do flot małych, w dużej mierze zautomatyzowanych statków, które zmierzają do portów docelowych z pomocą GPS.

Andreas Krebs

Andreas Krebs

Head of Insurance Mediation Services

T +43 5 0404 229