Wieloletnie statystyki i prognozy na kolejne lata czy dziesięciolecia pokazują, że Polaków jest
i będzie coraz mniej. W 1946 r. Polaków było 24,9 mln, spis powszechny z 1996 to rekordowe 38,3 mln. Niestety trend się zmienił.
Demografia to nauka o powstawaniu, życiu i przemijaniu społeczności ludzkiej. Zajmuje się przyrostem naturalnym, migracjami, strukturą społeczną (wiek, płeć, zawód, narodowość, wyznanie, liczebność rodzin) oraz ich rozmieszczeniem przestrzennym i oddziaływaniami społecznymi i socjologicznymi (definicja z Wikipedii).
Czerpiemy z demografii
Do przygotowania oferty grupowego ubezpieczenia na życie dla pracowników konkretnej firmy, underwriter korzysta z części elementów badanych przez demografię tzn. wiek, płeć i zawód rozumiany jako charakter wykonywanej pracy (np. pracownik fizyczny, pracownik umysłowy) lub stanowisko pracy (np. monter, księgowa).
Jest to konieczne do oszacowania ryzyka i obliczenia składki. Dla zobrazowania dwa odmienne przykłady: młoda księgowa i niemłody górnik. Księgowa mająca 25-30 lat to duże ryzyko urodzenia dziecka, duże zgonu rodziców czy teściów, dla nieszczęśliwego wypadku ze względu na zawód – niskie, ale już większe ze względu na aktywność fizyczną po pracy, niewielkie poważnego zachorowania i bardzo małe zgonu.
Górnik dołowy w wieku 50-55 lat ma inny rozkład ryzyk – poważne zachorowania czy nieszczęśliwy wypadek czy zgon – duże lub bardzo duże, zgon rodziców lub teściów – prawie pewne (jeśli katastrofalne stężenie pyłów PM2,5 lub PM10 już ich wcześniej nie zabiło), a urodzenie dziecka – incydentalne. Aktuariusz opracowujący taryfy dla grupowych ubezpieczeń na życie, z których później korzysta underwriter, oprócz skomplikowanych „modeli matematycznych” używa publikacji statystycznych, współczynników (urodzeń, zgonów, dzietności, oczekiwanej długości życia), czyli również ma do czynienia z demografią, bo poszczególne zakresy ubezpieczenia dotyczą powstawania życia (urodzenie dziecka) czy przemijania życia (zgon ubezpieczonego, współmałżonka, partnera, dziecka, rodziców czy teściów).
Dlaczego piszę o powyższym, bo o ile jest to oczywiste dla fanatyków grupowych ubezpieczeń na życie, to dla „majątkowców” nie jest to chleb powszedni, a jednak licencja brokera jest jedna. Poza tym w przypadku popularnych „uproduktowień, krosseli czy apseli” warto wiedzieć, po co życiówka męczy kadrową o takie dane (a im będą bardziej szczegółowe, tym ubezpieczyciel dokładniej wyceni składkę). I jest to dowód na to, że demografia ma dużo wspólnych elementów z życiowymi grupówkami.
Bez optymizmu
Wieloletnie statystyki i prognozy na kolejne lata czy dziesięciolecia pokazują, że Polaków jest i będzie coraz mniej. W 1946 roku Polaków było 24,9 mln, spis powszechny z 1996 to rekordowe 38,3 mln. Niestety trend się zmienił. W 2021 było nas 37,9 mln, według prognoz europejskiej agencji Eurostat, w 2050 będzie 34,1 mln, a w 2100 r. 27,7 mln. Więcej nas umiera niż się rodzi, rok 2020 to 475 253 zgony i o 120 225
mniej narodzin. Mamy jednoczesny wzrost średniej wieku – w ciągu ostatnich 70 lat granica życia i śmierci Polki wzrosła z 60 do 82 lat, Polaka z 55 do 74 lat, połączony ze spadkiem narodzin – roczna liczba urodzeń w tym samym okresie zmalała z 800 do 400 tys. Dodatkowo mamy silny trend emigracyjny, gdyż młodzi
i wykształceni ludzie wyjeżdżają z kraju „za pracą”.
Demografia to też liczba emigrantów, którzy żyją i pracują w Polsce. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w lutym 2020 r. w Polsce było 2,2 mln emigrantów, z czego 64% stanowią Ukraińcy. Druga największa grupa to Białorusini. Statyki uzupełniają mieszkańcy byłych republik Związku Radzieckiego, Indii, Wietnamu i Nepalu.
Taryfy pracowniczych grupowych ubezpieczeń na życie oprócz powyższego, powinny też uwzględniać możliwość takich sytuacji jak Covid-19, które boleśnie uświadamiają, że plany muszą uwzględniać margines bezpieczeństwa – nikt nie przewidział, że w kilkanaście miesięcy w Polsce umrze ponadnormatywne 80 tys. osób. Wiedzą o tym ubezpieczyciele, którzy już wypłacają zwiększoną liczbę świadczeń za zgon ubezpieczonego, współmałżonka, rodziców lub teściów oraz za pobyt w szpitalu w wyniku zachorowania – rok do roku są to wzrosty o kilkaset procent.
Na szczęście dla wyników technicznych z grupowych ubezpieczeń na życie, taryfy można sprawnie i szybko zmieniać tak, aby nieuniknione wzrosty składek pokrywały straty wynikające z niekorzystnych trendów. Grupówki to nie wieloletnie indywidualne polisy na życie, gdzie długa perspektywa „demograficzna” ma większe znaczenie.
Grupowe ubezpieczenia na życie w Polsce będą obecnie drożały – nie ma co do tego wątpliwości i to właśnie ze względu na demografię. Pozostaje wyważyć te wzrosty na tyle rozsądnie, aby nie zabiły sprzedaży, bo cały czas w świadomości większości Polaków akceptowalny poziom składki miesięcznej to 50-60 zł. Może przyszedł czas na grupówki dedykowane emigrantom?
Może czas upowszechnić istniejące już w niektórych ogólnych warunkach ubezpieczenia świadczenia z tytułu urodzenia się wnuka? Wiemy, że duża liczba zgonów spowodowana Covid-19 buduje strach i świadomość tego, co nieuchronne, a co może przyjść dużo wcześniej niż się spodziewamy – może ze względu na „ponurego żniwiarza” nastanie czas „żniw sprzedażowych”?
Artykuł ukazał się w styczniowym numerze Miesięcznika Ubezpieczeniowego.

Hubert Puliński
Dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Życiowych i Osobowych
T +48 887 860 600